Copperplate po raz pierwszy

Dziś już dawno obiecany post o pierwszym spotkaniu na kursie kroju pisma copperplate (a było to dawno, bo 8 października). W celu przybliżenia się do sztuki kaligrafii po raz kolejny zawitałam do Krakowa. Dwie godziny jazdy w jedną stronę, 2 godziny ćwiczeń, 2 godziny powrotu. Nie mam jednak poczucia, że nie warto. Cieszę się, że uczę się czegoś nowego i mam kilka pomysłów na to, jak copperplate mogę wykorzystać w życiu. Jak to zrobię, to podzielę się tym na blogu, ale póki co kilka przemyśleń: wiem, że mogłabym o wiele niższym kosztem ćwiczyć to samo w domu, ale myślę, że podstawy warto zdobyć na kursie. Poznaję ćwiczenia dla podstawowych elementów liter, jestem na bieżąco oceniana i przy okazji jestem wśród ludzi, którzy ćwiczą razem ze mną albo są już dalej i mogę się dzięki temu motywować, inspirować. Co więcej: niedaleko galerii, gdzie odbywa się kurs, znajduje się malutka cukiernia z przepyszną zawartością.
Na pierwszych zajęciach ćwiczyłam kluczkę oraz podstawowe elementy takich liter jak np. n, m, u, r.




Komentarze