Spotkajmy się w połowie drogi i dlaczego Łaba tak lśni?

Przez jakiś czas moja siostra mieszkała w Niemczech. Jej wyjazd w jakiś sposób przerwał nasze siostrzane dzieciństwo - wspólne przeżycia, wypady, wygłupy. Bardzo za nią tęskniłam, a rozmowy na Skype to nie było to. Nasz wspólny świat nigdy nie był wirtualny, więc trudno było się przestawić na tego typu, naciągany, kontakt. W końcu moja siostra zaproponowała wspólną wycieczkę. Szybko zdecydowałyśmy, że spotkamy się jakoś w połowie drogi do siebie, co było dla nas najoszczędniejszym rozwiązaniem. Padło na Drezno.
Było to 2011 rok. Studiowałam wtedy zaocznie i pracowałam na umowę zlecenie w salonie odzieżowym (stawka wtedy wynosiła 5,50 zł za godzinę! Nie pytajcie, czy brutto, czy netto, po prostu nie pamiętam, a wtedy mnie to nie interesowało...). Nie miałam możliwości urlopowych, więc bardzo prosiłam o korzystny grafik... Udało się: we wtorek (albo w poniedziałek? Zapomniałam.) szłam "na rano", a wrócić musiałam w piątkowe popołudnie.

Po pracy ruszyłam na pociąg w stronę Wrocławia, a potem Drezna, gdzie nad ranem odebrała mnie samochodem siostra.

Powitanie przed Hauptbahnhof - Dworcem Głównym

Znalazłyśmy parking obok nieczynnej fontanny (na chwilę udało się ją ożywić) i ruszyłyśmy komunikacją miejską do hostelu Lolis, który już wcześniej przez internet wybrała moja siostra (podobno najtańszy w całym mieście). Był luty, więc pokoje nie były oblegane, dzięki czemu mogłyśmy wybrać wieloosobowe lokum (oczywiście z powodu jeszcze niższej ceny), jednocześnie licząc na to, że pozostaniemy tam same (a jednak nie - później dołączyły dwie zabawne Koreanki). Ostatnio wspominałyśmy, że moja siostra, która wiele lat pobierała dodatkowe lekcje niemieckiego nie dogadała się - niestety - z recepcją po niemiecku (ze względu na saksoński akcent), dopiero udało się po angielsku.

Ożywiona fontanna

 Atrakcja na parkingu


 Na szczęście nie była to czarna wołga

 Kolejna atrakcja na parkingu


Hostel

Lampa w hostelu


Nie miałyśmy ustalonego planu zwiedzania, poza jedną rzeczą, którą chciała zobaczyć moja siostra, ale o tym za chwilę...

3 główne atrakcje Drezna (atrakcja występuje tu jako pojęcie względne, czyt. atrakcja to coś, co po prostu sobie przypominam, myśląc o Dreźnie) 

1. Zwiedzanie miasta na rowerach z darmowej hostelowej wypożyczalni. 
Cieszyłyśmy się, że znalazłyśmy dwa jeżdżące jednoślady i ruszyłyśmy z radością przed siebie, żeby m.in. zwiedzić Kunsthofpassage. Stwierdzam, że możliwość zwiedzania miasta na rowerze to wielka frajda. 

 Zwiedzanie na rowerze


 Kunsthofpassage


   Kunsthofpassage

 Kunsthofpassage


Raj dla nauczycieli

2. Las (Heidewald). Mojej siostrze przed wyjazdem mignęły w telewizji piękne formy skalne w okolicy Drezna (jak się później okazało - Bastei). Zaprągnęła je zobaczyć na własne oczy. Bardzo starałyśmy się odnaleźć to miejsce, pakując się na kilka godzin do dresdeńskiego lasu, w którym znalazłyśmy jedynie drzewa i ogromne wykopy. Naszą główną radością było nasze siostrzane spotkanie, więc nie płakałyśmy wcale za "prawdziwymi" atrakcjami turystycznymi, które w tym czasie mogłyśmy odhaczyć. Po prostu mamy co wspominać :) (np. dlaczego ludzie tak dziwnie patrzyli, gdy pytałyśmy o drogę do lasu).

 Obóz tubylców w lesie. Tubylców nie widziałyśmy

 Leśna zaduma


Leśne atrakcje

Wykopy zamiast skał...

3. Pralnia samoobsługowa. Gdy po całodziennym chodzeniu byłyśmy zmęczone, trochę zmarznięte i niepewne tego, którędy wrócić do naszego hostelu... Znalazłyśmy pralnię, która skrywała w sobie rozwiązanie tajemnicy skarpetek znikających po zrobieniu prania. Mogłyśmy się tam ogrzać i napić gorącej czekolady o wiele tańszej niż "na mieście" (cena to coś około 50 centów). Nabrałyśmy sił i w końcu znalazły nasze Lolis...

 Zaduma w pralni


Miłe, ciepłe, spokojne miejsce, w sam raz na wieczorną gorącą czekoladę

Poza powyższym obejrzałyśmy także kilka znanych budowli (Gemaeldemalerie Alte Meister - Muzeum, Frauenkirche, Hofkirche, Zwinger, Semperoper) oraz obejrzałyśmy miasto nocą. 

Śniadania jadłyśmy w hostelu (była ogólnodostępna kuchnia), obiady na mieście (nie skorzystałyśmy ze zniżki danej nam przy zakupie okresowego biletu na komunikację miejską, ale wchodziłyśmy tam, gdzie na pierwszy rzut oka nie było miejsca do siedzenia, bo dawało to szansę, że jest tam smacznie i w miarę tanio).

 Taki tam kolorowy budynek

 Plan miasta wraz z trasami komunikacji to obowiązkowy gadżet przy zwiedzaniu miasta


 Taka tam kamienica

Ciągle można zwiedzać przed wejściem do pociągu jadącego do Polski


 Zwinger? Nie pamiętam





 Gotowa na powrót do domu


Teraz czas, aby odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule: Dlaczego Łaba tak lśni? 
Nie wspomniałam, że do Drezna jechałam ze złamanym sercem i biżuterią od byłego chłopaka w kieszeni. Miałam zamiar ją komuś oddać, chciałam, żeby była daleko ode mnie, abym mogła zamknąć pewien rozdział. Nie znalazłam lepszej okazji, jak dopiero, gdy spacerowałam przez most nad rzeką... Tak, zrobiłam to. Wyrzuciłam srebro do wody. Marnotrawstwo... przecież mogłam sprzedać itd. Mogłam, ale posłużę się cytatem z jednej książek Charlesa Martina "żadne pieniądze nie zapewniłyby mi takiej terapii". 

Komentarze

  1. Koniecznie musimy się wybrać do Drezna, jest na naszej liście:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco polecam, to ma miasto ma swój urok :)

      Usuń
  2. Lubię takie historie o krótkich spotkaniach. Zwłaszcza w Dreźnie, bo (nie uwierzysz) jadę tam jutro! Dziękuję za piękne zdjęcia i relacje. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak uwierzyłam :D Życzę udanego wyjazdu i wierzę, że będzie to ciekawy i udany wyjazd. PS Kupiłyśmy z siostrą pakiet na przejazdy komunikacją miejską, gdzie były też zniżki do różnych restauracji... Poszłyśmy do jednej - pusto. Obsługa nas olewa. Wyszłyśmy. Kilkaset metrów dalej - restauracja, gdzie kręciło się sporo ludzi, praktycznie pełna. Tam dopiero się dobrze siedziało i w dodatku świetnie smakowało :)

      Usuń
  3. Niezła historia i wycieczka :) A Drezno na Waszych zdjęciach wygląda bardzo, bardzo kusząco, coś czuję, że to będzie też mój kierunek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, tym bardziej, że nie jest to cel bardzo odległy od Polski. Ja jechałam pociągiem do Wrocławia, a stamtąd do Drezna. Wycieczka urocza :) Ale czar wspomnieniom nadają też osoby, z którymi się było <3 Życzę samych udanych podróży!

      Usuń

Prześlij komentarz